poniedziałek, 10 września 2012

Wrzesień 1939 & Szare Szeregi



Bardzo przepraszamy za długą nieobecność na blogu...ale jakoś ostatnio nie było czasu.Tak więc powracamy rozpoczynając kolejny rok harcerskiej służby.mamy nadzieje,że każdy spędził wakacje fajnie i w harcerskim klimacie.Piszcie o swoich wspomnieniach z obozów itd.:)

Mamy wrzesień co oznacza,że warto przypomnieć o tym  co wydarzyło się we wrześniu 1939 roku.Tą datę powinien znać każdy harcerz,gdyż to właśnie wtedy wybuchła wojna która na zawsze zapisała się w najtragiczniejszej historii Polski.W myśl zawartych w 1939 roku układów, w razie wojny z Anglią i Francją wojska miały podjąć ograniczone działania zbrojne 3 dni po ogłoszeniu mobilizacji, a w ciągu 15 dni rozpocząć ofensywę na Niemcy. Jednak mało kto w Polsce zdawał sobie sprawę, że Francuzi nie chcą "umierać za Gdańsk", a brytyjczycy nie są w stanie udzielić wydatnej pomocy (poza lotniczą).

W bierność sojuszników Polski fuhrer. Na zachodnich granicach Rzeszy rozmieścili jedynie 33 dywizje piechoty. Wobec 85 gotowych do akcji dywizji francuskich, wspieranych przez prawie 3 tysiące czołgów, była to niewielka siła. Ale Hitler wiedział, co robi.

 1 września 1939 roku o godzinie 4 :45 rano mieszkańców Gdańska obudziły salwy niemieckiego pancernika "Schleswig- Holstein" (czytaj: szlezwik holsztajn), który ostrzeliwał polską placówkę wojskową na Westerplatte. Jednocześnie wojska niemieckie przekroczyły granicę Polski na całej jej długości, a samoloty Luftwaffe zaczęły bombardować lotniska, linie kolejowe, miasta i wsie. Rozpoczęła się wojna- nazwana potem drugą wojną światową.Wojnę rozpoczęły hitlerowskie Niemcy atakiem na Polskę. 17 września 1939 r. pomógł im Związek Radziecki atakując Polaków od wschodu. Bohaterska obrona nie poradziła sobie z tak potężnymi najeźdźcami. Kilka miesięcy później, w kwietniu 1940 r. III Rzesza najechała Danię i Norwegię.


Podczas trwania wojny,Polska została prawie całkiem zniszczona.Ludzi wywożono do obozów koncentracyjnych,rozszczeliwano,katowano,zabraniano mówić w języku Polskim.Nieszczędzono dzieci,szczególnie mordowano żydów,jednym słowem rozpętało się piekło.Można powiedzieć,ze wielu mogło wtedy stracić sens walki,a jednak nie poddaliśmy się!Szczególnie w walkę o wolność zaangażowała się młodzież,wtedy właśnie zostały utworzone Szare Szeregi.

Szare szeregi-
Szare Szeregi był to okupacyjny kryptonim Związku Harcerstwa Polskiego, który podczas 5 lat okupacji niemieckiej (1939-1944) musiał walczyć z oprawcami ludności Polski.

Szare Szeregi, jak i inne organizacje podziemne, miały swoich naczelnych dowódców. Pierwszym dowódcą szarych Szeregów był Florian Marciniak ps."Nowak", następnym dowódcą był Stanisław Broniewski ps. "Orsza", który pełnił ten obowiązek do upadku powstania warszawskiego. Po upadku tegoż powstania naczelnym dowódcą został Leon Marszałek ps. "Adam", który pełnił tę służbę do rozwiązania Szarych Szeregów (18 I 1945).



Szare Szeregi dzieliły się na trzy główne piony, grupy wiekowe. Pierwszym pionem były Zawisza ("Z"), którzy zrzeszali dzieci w wieku 12-14 lat. Chłopcy nie brali udziału w bezpośrednich działaniach przeciw okupantowi. Zawisza szkoleni byli w zakresie łączności i ratownictwa.



Drugą grupą wiekową były Bojowe Szkoły ("BS"), które zrzeszały młodzież w wieku 15-18 lat. W BS-ach prowadzono szkolenia wojskowe. Harcerze Bojowych Szkół brały czynny udział w walce z okupantem w ramach Małego Sabotażu Wawer. Celem Wawru było wypisywanie na murach napisów, malowanie rysunków m.in. znaku kotwicy - znaku Polski Walczącej, żółwia - oznaczającego "Pracuj powoli". Oprócz wypisywania napisów chłopcy gazowali kina, zrywali niemieckie flagi, a podczas polskich świąt narodowych wywieszali polskie flagi. Wawerczycy wykonywali te czynności w ramach akcji N, aby ludność polska i niemiecka pamiętała, że Polska nadal istnieje i walczy.

Trzecim pionem Szarych Szeregów były Grupy Szturmowe ("GS"), była to młodzież powyżej 18 roku życia. GS były przeznaczone do walki bieżącej z okupantem przez sabotaż, dywersję kolejową i osobową.

Szare Szeregi posiadały także inny podział organizacyjny, terenowy. Szare Szeregi były harcerstwem, więc pozostawiono organizację harcerską. I tak ze względów konspiracyjnych chorągwie stały się ulami, hufce - rojami, a drużyny i zastępy - rodzinami i pszczołami. Wszystkie chorągwie podlegały Kwaterze Głównej ZHP - Pasiece.

W tej organizacji harcerskiej Szare Szeregi działały przez 4 lata, czyli do roku 1943. Podczas tych lat znanych jest wiele akcji Grup Szturmowych. Pierwszą akcją warszawskich GS było wysadzenie torów kolejowych pod Kraśnikiem. Akcja opatrzona kryptonimem Wieniec II odbyła się w noc sylwestrową 1942/43 r. Akcja zakończyła się sukcesem. Innymi znanymi akcjami GS są: uwolnienie więźniów pod Celestynowem (19/20 V 1943 r.), akcja pod Arsenałem (26 III 1943 r.), gdzie uwolniono Jana Bytnara ps. "Rudy" - dowódcę plutonu GS. Po tej akcji od ran zmarli "Rudy" i Aleksy Dawidowski ps. "Alek", obaj byli przyjaciółmi Tadeusza Zawadzkiego ps. "Zośka". "Zośka", pierwszy dowódca Grup Szturmowych w stolicy, zginął w akcji na posterunek w Sieczychach (20/21 VIII 1943). Po jego śmierci przeorganizowano strukturę Szarych Szeregów. Zmieniono strukturę harcerską w wojskową. Z warszawskich Grup Szturmowych utworzone zostały 3 kompanie. Dwie z nich stanowić będą trzon batalionu Zośka, a trzecia kompania zostaje wydzielona do walki z gestapo.

Czuwaj!!!

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Czuwaj!!!-wspomnienia Dh Gabi:)

Byłam w ostatnim czasie wraz z moją drużyną na czterodniowym obozie w Desznicy i postanowiłam opowiedzieć wam jak było bo było suuuuper:D.Już pierwszego dnia towarzyszyła nam wspaniała pogoda i mnustwo radości.Po rozłożeniu namiotów udaliśmy się na pyszny obiadek-ryż z truskawkami:P Później odbył się quiz harcerski:) W nocy,każdy przeszedł swoją próbę odwagi...brrr mnie nikomu przestraszyć się nie udało,no może z wyjątkiem czegoś co poruszyło się w liściach:P Następnego dnia niestety przywitała nas burza:(I chodź prawie cały dzień padało my spędziliśmy czas wesoło bawiąc się w ośrodku i śpiewając.Popołudniu wyszło słońce i odbyła się gra terenowa:)Miałam swój punkt patrolowy i sprawdzałam znajomość hymnu i modlitwy harcerskiej oraz spostrzegawczość harcerzy:)Wieczorem odbyło się ognisko obrzędowe a w nocy przyrzeczenie czterech moich przyjaciół.Bardzo im raz jeszcze gratuluje:)Przyrzeczenie mieli na cmentarzu wojskowym,doszli tam mijając harcerzy z pochodniami przypominając sobie raz jeszcze prawo harcerskie.Ja stałam na cmentarzu(brrr;p)z ostatnim punktem jednak nie bałam się już tak bardzo:)Wszystko odbyło się naprawdę pięknie:)Kolejnego dnia poszliśmy z druhem i drużyną do lasu grać w podchody a później odbył się chrzest biszkoptów...których tym razem było naprawdę dużo:)Mieli do pokonania 7 zabawnych punktów ja oczekiwałam na nie z królem Biszkoptów jako biszkoptowa królewna:)Najbardziej oporny okazał się być jeden z biszkoptów-Łukasz:)Ale w końcu złożył przyrzeczenie:)Po chrzcie graliśmy w siatkę i inne fajne gry:) Na kolację była kiełbaska z ogniska...a na środku naszego obozu pojawiła się krowa:DJednak druh opanował szybko sytuację...Na późniejszym ognisku obrzędowym ja siadając nabiłam sobie palce w ręce i późniejszy czas spędziłam w bandażu ale i tak było wesoło.Kolejnego ostatniego już dnia:( Byliśmy w kościele na 25 leciu kapłaństwa ks.Dh-Józefa Oboja.Później śpiewaliśmy,bawiliśmy się i odpoczywaliśmy wszyscy razem:)Na koniec odbył się uroczysty apel i wręczenie nowych stopni i sprawności zdobytych podczas trwania obozu:)Oraz nadanie tytułó grandziarzy roku.Wyróżnienie otrzymał Dh Łukasz Dobrowolski za założenie tajnego zastępu O. i nadużywania słowa na O.(kto był ten wie co to za słowo:P)a grandziarzem roku został jak zwykle piesek-Mały za nieugiętość w wędrówkach z nami i towarzyszenie nam prawie cały czas.Do Jasła wracaliśmy śpiewając...jednak każdemu było smutno,że obóz dobiegł już końca...Nie możemy się doczekać kolejnego:)
CZUWAJ!!!

(zdjęcia z obozu zostaną dodane później)

piątek, 25 maja 2012

Przyjaźń i braterstwo

Pisałam juz kiedyś o przyjaźni,ale było to wtedy zaledwie jedno opowiadanie,teraz chciałabym napisać coś od siebie.Dlaczego akurat na ten temat pisze tak dużo na harcerskim blogu...Wiecie,na nic by byly te nasze obozy,te nasze prawa,przyrzeczenia gdyby nie przyjaźń która kiedyś juz ponad 100 lat temu nas połączyła,to przyjaźń pierwszych i następnych skautów stworzyła potężną grupę ludzi,która w polsce otrzymała nazwę -ZHP.Nie wiem co bym zrobiła bez ludzi z mojej i nie tylko mojej drużyny...Nas harcerzy łączy  wspólna pasja,wspólne przesłania,jedno przyżeczenie,10 praw...Żadna inna organizacja nie da rady nas podrobić.Kiedy codziennie przychodzę do harcówki,nie mogę się doczekac kiedy znów ze wszystkimi się zobacze:)razem śpiewamy,bawimy się,uczymy...wyjeżdrzamy na obozy,siedzimy przy ognisku...to jest prawdziwa magia.Braterswo to podstawa przyjaźni...traktujmy każdego człowieka jak swojego brata:)Róbmy tak żeby nikt nigdy przez nas nie musiał płakać.

Iskierka przyjaźni jest to symboliczna część obrządku harcerskiego,ale ile prawdy jest w tym jak stoimy wspólnie w jednym kręgu,trzymamy się za ręce i ta symboliczna iskierka przepływa przez każde serducho,jest to krąg tak silny ,że pewnie nic i nikt nie zdołałby go rozerwać.To wspaniałe,że mamy wszyscy wokoło ludzi dzięki którym chce się iść dalej,chce się zyć.I ja wszystkim swoim przyjaciołom-DZIĘKUJE ZA TO,ŻE SĄ:*

A,żeby na blogu nie było smutno i żeby coś przypieczętowało te moje reflekcje,mam kilka piosenek harcerskich na temat przyjaźni i braterstwa-
Wiecej piosenek wkrótce-CZUWAJ!!!!
(Dh-Gabi)


środa, 16 maja 2012

WYNIKI KONKURSU WIOSENNEGO:)

Niestety na nasz konkurs umieszczony jeszcze na poprzednim blogu wpłyneła tylko jedna praca Dh Klaudi z 405 JDH Puchatki,szkoda ,że tych pięknych zdięc jest tak mało i nie ma do nich żadnej opowieści...Jednak ,że jest to jedyna praca a zdięcia naprawdę fajne...Wygrywa ona nasz konkurs:D Gratulujemy:)




WSPOMNIENIA_DH GABI:)

Wspomnienia...

Dopadła mnie nagła reflekcja i muszę napisać...o moich wspomnieniach związanych z moim pobytem w drużynie - LISY. Wszystko zaczęło się od zbiórki na którą przyszłam z ciekawości (zawsze chciałam być harcerzem:) ), na początku wszyscy wydawali mi się starsi, nieznani i bałam się nawet zagadać do kogokolwiek ... Na drugiej zbiórce było już nieco inaczej, ku mojemu zdziwieniu inni jakby wyczuli, mój lek i wstyd i sami zaczeli się przedstawiać.Okazało się, że wszyscy sa tu mili i fajnie się z nimi gada, tak zaczęłam poznawać wielu ludzi i dzieki temu mam wiele wspaniałych i niezastąpionych przyjaciół... jak nasza przyboczna mówi_''Mieć kogoś komu można się wygadać i wiedzieć, że zostanie to tylko miedzy wami to prawdziwy skarb' 'A ja takich skarbów odkryłam bardzo wiele:) W drużynie czas mijał szybko, a ja czułam się coraz pewniej i przychodziłam na zbiórki zawsze w dobrym humorze, :) zaczęłam jeździć na pierwsze wyjazdy, moim pierwszym był zlot hufca w Desznicy : ) Było suuuper... ale na pierwszy obóz z prawdziwego zdażenia pojechałam w czerwcu zaraz na początku wakacji z drużyną :) Bałam się bardzo ale cieszyłam się, że przeżyje taką super przygodę. I tak nauczyłam się rozkładać namiot : ) w pierwszy dzień biwaku :) Ogólnie wiele się działo, ale są zdarzenia które wymagają wyróżnienia np. mój chrzest biszkopta hehe:P Było ciekawie, błoto, bicie kijem po pupie :D, jedzenie paskudnej potrawy, alee.. najgorsze czołganie sie po pokrzywach !!! Zaraz po tym doświadczeniu wskoczyłam do rzeki... hehe i pieczenie ustało :) W ten sam dzień wieczorem niczego się nie spodziewając stałam na warcie z przyjacielem, ale go wkońcu zawołali i zostałam sama... po chwili zmył się cały obóz. Zostałam ja ,dh Sylwia, dh Franek i dh Szymuś (Trolek), który kazał nam podążać za nim. Dochodziła 23.00, a ja boję się ciemności... niestety nie mogłam wziąść ze sobą latarki... szliśmy długo, poboczem drogi, niebo było pełne gwiazd, wokoło latały swietliki ...ech... Po tym długim marszu... Staneliśmy przed drogą prowadzącą do lasu... : ) Szymuś spytał się kto idzie pierwszy SAM Oczywiscie zgłosiłam się... długo szłam przed siebie jak radził Szymuś, nie bardzo wiedząc dokad idę :P Nagle na mojej drodze zaczęli się pojawiać przyjaciele z pochodniami, każdy przypomniał mi po jednym punkcie prawa harcerskiego :D Ostatnia osoba(Ania:*) stała przy murach... cmentarzu... między cmentarzem, a lasem dalej musiałam iść sama... aż przed bramą prowadzącą na cmentarz stała dh przyboczna Ola:* To był ostatni punkt... Po wejściu na cmentarz zastałam druha drużynowego z dh przybocznym Mateuszem i komendantką Pauliną... tam złożyłam swoje przyżeczenie... w oczku zakręciła mi się łezka którą dyskretnie ukryłam (spełniło się moje marzenie :) )Usłyszałam od nich piękne i wzruszajace słowa... To była piekna noc... można powiedzieć spełniajaca marzenia... Ania z Olą wracając już po wszystkim do obozu śpiewały piosenkę - Swietlany krzyż... i odtąd to moja jedna z ulubionych piosenek :) Kolejne dni mineły bardzo wesoło, chociaż zastała nas potężna ulewa i musieliśmy wracać wcześniej, bo nas zalało... ; O Mam jeszcze wiele, wiele innych pięknych i wesołych wspomnień ale o tym nie dziś, bo dużo tego ;*** Pozdrawiam i zachęcam do wstępowania do ZHP
(by Gabi)

sobota, 12 maja 2012

Piosenka na powitanie na naszej nowej stronie:D


UWAGA!!!

Ten blog jest nową wersją bloga-http://harcerskiswiat.blog.onet.pl/.Musiałyśmy go przenieśc na blogerra z powodu lepszego funkcjonowania strony:)posty i tematyka bloga nie uległy zmianie:D

To my autorki...

Żebyście wiedzieli jak wyglądamy:)

Zdięcia hufcowe z cytatami z harcerskich piosenek:)



Zdięcia z Tygodnia Bohatera Hufca







Patroni hufca Jasło


Rozpoczął sie dla nas właśnie tydzień bohatera hufca,z tej okazji jutro odbędom się uroczystości z tym związane poświęcone przedewszystkim naszym patronom-Rodzinie Madejewskich.W środe odbędzie się gra terenowa-Pensjonat na całym terenie naszego miasta Jasła.Gra jest organizowana na cześć akcji Pensjonat z którą nasi patronowie byli bardzo związani,gdyż to oni do swojego domu przyjeli odbitych więźniów podczas tej akcji i za to wkrótce oddali wszyscy życie.O tej akcji i o naszych patronach postanowiłyśmy co nieco napisać,mamy nadzieję,że przybliżymy wam tych niezwykłych ludzi,prawdziwych bohaterów -

Florentyna Madejewska

Florentyna Madejewska - ps. „ Antonina", "Łukaszowa" , z domu Buszyńska. Urodziła się w 1897 r. w Potoku koło Krosna. Wywodziła się ze starej rodziny nafciarzy, którzy przybyli na ziemie polskie z dalekiej Kanady. Otrzymała gruntowne wykształcenie. Jej edukacja wiodła przez Zakład Wychowawczy Sióstr Józefitek oraz prywatne pensje, które zakończyła maturą. W 1917 w Wiedniu zawarła związek małżeński z Ludwikiem Madejewskim. Do Jasła rodzina Madejewskich przybyła w 1933 r. Florentyna Madejewska prowadziła tu stancję dla biedniejszych uczniów gimnazjum.
Na początku wojny, we wrześniu 1939r., rodzina Madejewskich została rozdzielona. Wszystkich inżynierów, w tym Madejewskiego , ewakuowano na wschód, synowie zaś schronili się u rodziny we Lwowie. Szczęśliwie powrócili do domu w Jaśle tuż przed Bożym Narodzeniem 1939 r. W podzięce za to Florentyna Madejewska ofiarowała do kościoła Franciszkanów jako wotum swoją brylantową kolię.
Dom Madejewskich, określany kryptonimem „ u Łukaszów" , był punktem kontaktowym dla żołnierzy polskich przechodzących przez „zieloną granicę" polsko- słowacką na Węgry, a stamtąd na Zachód do tworzących się jednostek armii polskiej.
Florentyna Madejewska podjęła pracę w Polskim Komitecie Opiekuńczym zajmującym się dożywianiem i pomocą więźniom jasielskiego więzienia. Wraz z innymi przygotowywała posiłki i paczki. Nawiązywała kontakty z więźniami i przekazywano informacje o ewentualnym zagrożeniu dla innych. Była łączniczką między strażnikami jasielskiego więzienia, a szefem Kedywu rzeszowskiego por. Zenonem Sobotą ps. „ Korczak ". Organizowała też pomoc dla przesiedleńców.
Została aresztowana przez Gestapo 3 stycznia 1944 r. Po dziesięciu dniach śledztwa została przewieziona do Krakowa. W jakiś czas później przywieziono ją na powrót do Jasła i rozstrzelano 31 marca 1944 r. w lesie koło Warzyc.
Rada Miejska Jasła uchwałą Nr XXXI/238/2004 z dnia 13 grudnia 2004r. nadała Florentynie Madejewskiej tytuł Honorowy Obywatel Miasta Jasła.

Ludwik Madejewski



Ludwik Madejewski - inż., ps. „Antoni", „Łukasz". Urodził się w 1887r. w Horodyszczu niedaleko Lwowa. Ojciec jego był dyrektorem lasów u hrabiego Potockiego. Ludwik Madejewski uczęszczał do gimnazjum we Lwowie , a następnie studiował w Akademii Górniczej w Leoben, w austriackiej Styrii. Po ukończeniu studiów przez szereg lat pracował w kopalnictwie naftowym we wschodniej Galicji
W Borysławiu z początkiem 1916 r. poznał Florentynę Buszyńską, z którą w roku następnym zawarł związek małżeński. W 1924 r. awansowano inż. Ludwika Madejewskiego przeniesieniem do Urzędu Górniczego najpierw w Stanisławowie, a po kilku latach do Jasła, gdzie pracował w charakterze inspektora górniczego.
Do Jasła rodzina Madejewskich przyjechała w 1933 r. Zamieszkała w domu Jarnuszkiewiczów w Ulaszowicach. Po kilku latach Madejewscy wynajęli odnowioną willę drewnianą z dużym ogrodem przy ulicy Mickiewicza. Był to budynek parterowy z trzema pokojami i kuchnią na parterze i jednym pokojem na poddaszu. Dom ten należał do lekarza weterynarii dr Mendyka z Gorlic. Posesja sąsiadowała bezpośrednio z kaplicą gimnazjalną , a przez ulicę z budynkiem gimnazjum.
Na początku okupacji Niemcy usunęli z Urzędu Górniczego w Jaśle dotychczasowego jego dyrektora inż. Morawskiego. Zastąpił go Austriak inż. Grundniger, który jako „leobeńczyk" pozostawił na stanowisku inż. Madejewskiego.
Dom inż. Ludwika Madejewskiego był kwaterą i punktem łączności w tzw. „Korytarzu" i miał kryptonim „ u Łukaszów". Ludwik Madejewski - „Antoni" "Łukasz" zatrudniony w „Beskiden Erdol Gewinungsgesellschaft " , zbierał dane wywiadowcze dotyczące przemysłu naftowego dla siatki „Tytus" KG AK .
Rodzina Madejewskich brała aktywny udział w przygotowaniach do akcji odbicia więźniów politycznych z jasielskiego więzienia. To właśnie ich dom stał się na kilka dni kwaterą dla zespołu dywersyjnego por. „ Korczaka", który dokonał tej śmiałej akcji nocą z 5 na 6 sierpnia 1943 r.
Niemcy prowadzili poszukiwania w celu znalezienia winnych w akcji na jasielskie więzienie. W ich rękach znalazły się również materiały wywiadowcze z danymi o zakresie wydobycia ropy naftowej i jej zapasach w okręgu jasielskim. Dom „Łukaszów" pozostawał pod obserwacją gestapowców.
3 sierpnia 1944 r. cała rodzina Madejewskich została aresztowana przez Gestapo. Aresztowano też wówczas Stanisława i Jana Magurów , Kazimierza Pietruszkę i kilka innych osób. Po dziesięciu dniach śledztwa całą grupę wywieziono do krakowskiego więzienia na Montelupich. Kedyw przygotowywał akcję „Riposta"- odbicia uwięzionych, ale została ona odwołana. Wszyscy mężczyźni zostali straceni w nieznanych okolicznościach prawdopodobnie w początkach lutego 1944 r.
Miejska Rada Narodowa w Jaśle uchwałą z 27 stycznia 1972 r. nadała nazwę jednej z jasielskich ulic „ im. Rodziny Madejewskich". Od 1986 r. Rodzina Madejewskich jest patronem jasielskiego Hufca ZHP. Miejsce, w którym stał ich dom , upamiętnia tablica umieszczona na ścianie bloku mieszkalnego przy ulicy Mickiewicza.

Ludwik( Junior )Madejewski
(niestety nie udało nam się znaleść jego zdięcia)

Ludwik Stanisław Madejewski, ps. „Krupa" . Urodził się 8 kwietnia 1918 r. w Borysławiu jako syn Ludwika i Florentyny z d. Buszyńska. Był uczniem jasielskiego gimnazjum . Posiadał duże zdolności malarskie. Po sześciu latach nauki przeniósł się do szkoły średniej Śląskich Zakładów Technicznych w Katowicach na wydział elektryczny. W początkach wojny rozpoczął pracę zawodową. Związał się z ruchem oporu. Był żołnierzem „Kedywu"- patrolu dywersyjnego Zbigniewa Cerkowniaka „ Boruty" . 26 grudnia 1943 r. zawarł związek małżeński z Anną Marią Krząścik, lecz ich małżeństwo trwało zaledwie 8 dni.

Został aresztowany 3 stycznia 1944r. Po dziesięciu dniach został wywieziony do Krakowa. Zginął w początkach lutego w nieznanych okolicznościach ze swym ojcem i bratem.

Rada Miejska Jasła uchwałą Nr XXXI/238/2004 z dnia 13 grudnia 2004r. nadała Ludwikowi Stanisławowi Madejewskiemu tytuł Honorowy Obywatel Miasta Jasła.
Rada Miejska Jasła uchwałą Nr XXXI/238/2004 z dnia 13 grudnia 2004r. nadała Ludwikowi Madejewskiemu tytuł Honorowy Obywatel Miasta Jasła.


Zdzisław Madejewski


Zdzisław Madejewski. Urodził się 1 grudnia 1923 r. we Lwowie jako syn Ludwika i Florentyny z d. Buszyńska. Do czasu wybuchy wojny uczęszczał do jasielskiego gimnazjum. Był wówczas uczniem III klasy. W początkach okupacji podjął pracę w przemyśle naftowym, w kopalni Harklowa. Kontynuował naukę w ramach tajnych kompletów gimnazjalnych. Posiadał zdolności do rysunków i grał na fortepianie. Związał się z ruchem konspiracyjnym.

3 stycznia 1944 r. został aresztowany przez gestapowca Teodora Drzyzgę i po dziesięciu dniach wywieziony do Krakowa. Zginął w początkach lutego w nieznanych okolicznościach ze swym ojcem i bratem.

Rada Miejska Jasła uchwałą Nr XXXI/238/2004 z dnia 13 grudnia 2004r. nadała Zdzisławowi Madejewskiemu tytuł Honorowy Obywatel Miasta Jasła.

Akcja Pensjonat

Pensjonat – kryptonim akcji przeprowadzonej przez Kedyw Podokręgu AK Rzeszów Obwód Jasło AK w nocy z 5 na 6 sierpnia 1943 roku. Jej celem było uwolnienie członków ruchu oporu z jasielskiego więzienia okupacyjnego, przez które przewinęło się 10-15 tys. więźniów. Przeciętnie przebywało tu ok. 300 więźniów.
W przygotowaniu uczestniczyła rodzina inż. Madejewskiego związana z AK, strażnicy więzienia: Józef Okwieka "Trójka", Wawszczak i Myśliwiec. Przeprowadziła ją grupa dowodzona przez por. Zenona Sobotę "Korczak" w składzie: Zbigniew Cerkowniak "Boruta", Zbigniew Zawiła "Żbik", Stanisław Dąbrowa-Kostka "Dąbrowa", Stanisław Magura "Paw" i "Trójka".
Por. Zenon Sobota, dowodząc 5-osobowym zespołem dokonał udanego napadu na duże i silnie strzeżone więzienie w Jaśle. Do tego więzienia dostał się podstępem, dzięki współpracy strażnika więziennego. O godz. 22.50 sterroryzowano strażnika i unieszkodliwiono załogę. Do cel wszedł Sobota ze swoją grupą, a opuścił je z uwolnionymi więźniami o godz. 0.30. Udało mu się uzbroić uchodzących i odciąć wszystkie połączenia telefoniczne, przy pomocy których można by zaalarmować Gestapo.
W wyniku akcji uwolniono 66 więźniów politycznych i umożliwiono ucieczkę 67 więźniom pospolitym. W Żółkowie uciekinierzy podzielili się na dwie grupy; jedna udała się w kierunku Gorlic, druga w okolice Bóbrki. Sprawą uwolnienia więźniów zainteresował się sam generalny gubernator Hans Frank, a efektem tego była zmiana na stanowiskach szefa Gestapo i naczelnika więzienia w Jaśle.

Czuwaj!!!

(ps;Jesteśmy rozczarowane gdyż na nasz konkurs ogłoszony wcześniej na blogu nie wpłyneła jeszcze żadna praca,bardzo prosimy o przesyłanie swoich opowieści czas wydłużamy z wiązku z tym do 15 maja )

Harcerz w każdym widzi bliźniego, a za brata uważa każdego innego harcerza.


Przyjań jest to najcenniejszy skarb jaki otrzymaliśmy tu na Ziemi.Niech ta historia nauczy nas harcerzy prawdziwej i bezgranicznej przyjaźni i miłości do drugiego człowieka.

PRZYJACIELE ( Bruno Ferrero)

Starszy nazywał się Frank i miał 20 lat. Młodszy Ted miał 18 lat. Wiele czasu spędzali razem, ich przyjaźń sięgała czasów szkoły podstawowej. Razem postanowili zaciągnąć się do wojska. Przed wyjazdem przyrzekli sobie u rodzinom, że będą wzajemnie uważać na siebie.
Szczęście im sprzyjało i znaleźli się w tym samym batalionie. Batalion ich został wysłany na wojnę. Było to straszliwa wojna, pośród rozpalonych piasków pustyni. Przez pewien czas Frank i Ted przebywali o obozie, chronionym przez lotnictwo. Lecz któregoś dnia pod wieczór przyszedł rozkaz by wkroczyć na terytorium nieprzyjaciela. Żołnierze pod piekielnym ogniem wroga dotarli do pewnej wsi. Ale nie było Teda. Frank szukał go wszędzie. Znalazł jego nazwisko w spisie zaginionych. Zgłosił się u komendanta z prośbą o pozwolenie na poszukiwanie jego przyjaciela.
- To jest zbyt niebezpieczne – odpowiedział komendant. – Straciłem już twego przyjaciela, straciłbym również ciebie. Tam ostro strzelają.
Frank mimo wszystko poszedł. Po kilku godzinach znalazł Teda śmiertelnie rannego. Ostrożnie wziął go na ramiona. Nagle dosięgnął go pocisk. Nadludzkim wysiłkiem udało mu się donieść przyjaciela do obozu.
- Czy warto było umierać, by ratować umarłego? – spytał komendant.
- Tak – wyszeptał Frank, gdyż przed śmiercią Ted powiedział: – Wiedziałem, że przyjdziesz.

CZUWAJ

Płk.Leopold -Lis Kula

Płk.Leopold -Lis Kula


Tak,tak blog w trochę innej odsłonie graficznej mamy nadzieję,że się podoba...Wiecie już,że lubię się dużo rozpisywać...dziś tak troche chciałabym przybliżyć postać patrona mojej druzyny ''Lisy'',gdyż w środę z liczną reprezentacją drużyny jedziemy do Rzeszowa na uroczystości zwiazane z rocznica jego śmierci.
Pułkownik Leopold Lis-Kula urodził się 11 listopada 1896 roku w Kosinie niedaleko Łańcuta. Jego ojciec - Tomasz Kula - urzędnik kolejowy, wywodził się ze starego rodu rycerskiego Kulów - Niemstów, zaś przodkiem matki, Elżbiety z Czaykowskich, był słynny pisarz i podróżnik, Sadyk Pasza - Michał Czaykowski. W kilka lat po urodzeniu Leopolda rodzina Kulów przeniosła się do Rzeszowa. Wychowaniem chłopca zajmowała się głównie matka, która uczyła syna umiłowania Ojczyzny i ludzi oraz prawości postępowania. Leopold od najmłodszych lat interesował się historią Polski i sprawami wojskowości. Będąc uczniem II Gimnazjum Rządowego w Rzeszowie, należał do skautingu (zastęp "Lisów"), "Płomienia", a w październiku 1912 roku wstąpił do rzeszowskiego oddziału Związku Strzeleckiego, w którym przyjął pseudonim Jako legionista walczył m. in. pod Krzywopłotami, Kamieniuchą i Żernikami, na Lubelszczyźnie i na Wołyniu. W trakcie działań wojennych, podczas urlopu w styczniu 1915 roku, zdał w gimnazium w Wadochowicach egzamin dojrzałości. W Legionach polskich rosła jego legenda. Był ulubieńcem Józefa Piłsudskiego, uzdolnionym dowódcą, niezwykle odważnym żołnierzem. Powierzano mu najtrudniejsze odcinki walki m. in. na Ukrainie. Nocą z 6 na 7 marca 1915 roku przeprowadził na czele polskich żołnierzy udany atak na zajęte przez ukraińskich nacjonalistów, zamieszkałe w większości przez Polaków, miasteczko Torczyn. Ranny 7 marca - po kilku godzinach zmarł z upływu krwi. Pośmiertnie odznaczono go Krzyżem Virtuti Militari. Jego pogrzeb w Rzeszowie stał się wielką manifestacją patriotyczną. Pułkownik Leopold Lis-Kula został pochowany na cmentarzu na Pobitnem.

To właśnie od tego człowieka,nasza drużyna wzięła nazwę i jestem osobiście bardzo dumna,że jest on naszym patronem.Zginął bardzo młodo,zawsze pomagał innych,kochał ojczyznę.Zachęcam do przeczytania więcej informacji na jego temat mam nadzieję,że chodź troszkę przyblizyłam wam tą niezwykłą postać:)
(by Dh Gaba)

Bądźmy Czujni w życiu...


Teraz dopiero widzę jak w życiu każdego harcerza, jest ważne ''Czuwanie'' jak ważne jest to byśmy potrafili być czujni. Tak łatwo jest nam czasem zapatrzeć się w samego siebie (lub np. w ekran komputera czy telewizora), lecz  wtedy stajemy się prawdziwie ślepi. Trzeba potrafić widzieć i patrzyć czy przypadkiem gdzieś całkiem niedaleko nas ktoś nie potrzebuje pomocy, może ktoś jest smutny... płacze w ukryciu, może ktoś nie ma pieniędzy i chodzi głodny, może ktos jest chory i potrzebuje wsparcia i pomocy, może z kogoś się wyśmiewają ale sam jest za słaby na to by się obronić... co zrobią wtedy ślepi ? ...przejdą obok... nie ich sprawa... Ale my harcerze musimy potrafić widzieć - Czuwać nad każdym dniem... Kochać ludzi... ''Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą'' napisał ks. J.Twardowski... a nie wiemy kiedy oni od nas odejdą... dlatego czuwajmy i nie przechodźmy obojętnie obok ludzi którzy czekaja na pomoc. Nie wstydźmy się pomagać, pomuc komuś to wspaniałe uczucie... nigdy nie traćmy wzroku. Nie na próżno pozdrowieniem harcerskim jest słowo Czuwaj... człowiekowi potrzebny jest drugi człowiek, niech inni widzą w nas wsparcie, a w słowie harcerza prawdziwe zaufanie... Życie jest jak stanie na warcie, trzeba pilnować by nikt kto nie ma dobrych intencji nie ukradł nam naszego ja naszych ideałów i postawy, trzeba obserwować czy ktoś w pobliżu nie potrzebuje pomocy, trzeba umieć dostrzegać piękno świata i w razie potrzeby nie zastanawiac się nawet tylko biec z pomocą, musimy uważać żeby nie przysnąć bo możemy wtedy bardzo wiele stracić. Harcerze stójmy na warcie życia i czuwajmy nad każdym dniem i chwilą, nie spuśćmy z oczu żadnego człowieka, nie przegapmy żadnego dnia, żeby żadna sekunda nie uciekła nam z przed nosa :)
CZUWAJ!!!(by dh Gaba)
 

Harcerz jest czysty w myśli, w mowie i uczynkach; nie pali tytoniu i nie pije napojów alkoholowych!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Odniosę sie tu do tego punktu, gdyż jest on naprawdę ważny i powinnien być przestrzegany przez każdego harcerza. Nie mogę patrzeć na ludzi, szczególnie na moich przyjaciół którzy niszczą sobie życie przez nałogi. I indywidualistą jest na świecie dobrze, nie róbmy niczego na pokaz i dla tzw.''szpanu''. Czasem niektórzy zatracają się w tym tzw.''bo inni to robią to ja też muszę ,żeby być fajnym'' (sory ale raczej głupim!) Nie można robić niczego wbrew sobie, aby tylko zostać zaakceptowanym. Zwykle tacy ludzie którym chcemy sie właśnie przypodobać są bardzo płytcy, wręcz mocni tylko wśród swojego towarzystwa, w pojedynkę zatracają całą tą swoją ''wspaniałość'' i wyjątkowość. Łatwo to zauważyć np. w szkole grupki tak zwanej elitki, tych znanych i ''najfajniejszych''. Tylko gdzie ta ich niezwykłość? -W tym, że zapalą, wypiją od czasu do czasu, poprzeklinają  trochę i czują się wartościowi i wyżsi od innych?! Nie w tym rzecz, co oni będa z tego kiedyś mieli...nic. Prawdziwych przyjaciół i piękne wspomnienia zyskają Ci którzy mieli na tyle rozsądku i byli na tyle silni by powiedzieć temu NIE - i tacy właśnie powinniśmy być my harcerze. Alkochol, papierosy itp.to nie jest sposób na życie ani sposób na rozwiązanie problemów. Apeluję do tych wszystkich którzy już dali się w to wciągnąć, zastanówcie się czy warto i czy bycie innym od tych tak naprawdę mało jeszcze inteligentnych ludzi nie jest lepsze. Starajmy się być zaakceptowani przez osoby mądre, mające w życiu jakies ideały a nie wzorujmy się na tych którzy jeszcze nie zmądrzeli na tyle by żyć! Proszę was harcerze sprzeciwiajmy sie temu, potraktujmy ten punkt na serio i nie wstydźmy się powiedzieć -Dzięki ,ale jestem harcerzem i nie palę, nie piję, nie biorę i nie zatrówam sobie zdrowia i życia!!! W taki sposób odpowiedzą Ci o wielkiej sile i odwadze! Nie ważne czy nas wtedy wyśmieją, czy może ktoś zrozumie sens tych słów, bądźmy sobą, trzymajmy się naszych ideałów, a zajdziemy daleko...:)
  

 

(by dh Gabi) 

Naramiennik wędrowniczy


Naramiennik wędrowniczy - oznaka przynależnosci wędrownika do grupy wędrowniczej (ruchu wędrowniczego).
Naramiennik wedrowniczy.svg   Wygląd i symbolika:

Naramiennik jest koloru zielonego i przedstawia watrę wędrowniczą. Płomienie watry symbolizują (kolejno od najmniejszego): siłę ciała (dbałość o zdrowie i tężyznę fizyczną), rozumu (dążenie do wiedzy i rozwijanie swojego intelektu) i ducha (kształtowanie charakteru, dążenie do Prawdy i Boga), natomiast polana pracę nad sobą, służbę i szukanie swojego miejsca w społeczeństwie. Kolor zielony symbolizuje powiązanie ze światem harcerskim i przyrodą oraz przypomina, że tłem wędrówki i poszukiwań jest proste harcerskie życie. Sposób ułożenia polan to gwiazda - oznacza długie palenie, szczerą wolę postępowania po harcersku przez całe życie. Ogień natomiast to symbol ciepła, bliskości, wiedzy i energii, tak ważnych wartości dla każdego harcerza, nie tylko wędrownika. Watra jest zatem symbolem ciągłej wędrówki ku wartościom Prawa i Przyżeczenia Harcerskiego.

Związek Harcerstwa Polskiego

Naramiennik Wędrowniczy to oznaczenie przynależności do wspólnoty wędrowniczej. Jest on noszony przez: wędrowników, instruktorów w wieku wędrowniczy (16-25 lat), instruktorów wędrowniczy pracujących z wędrownikami oraz przez byłych wędrowników.
Naramiennik wędrowniczy jest noszony na lewym naramienniku munduru. Przyznaje go rozkazem posiadający naramiennik drużynowy lub inny przełożony posiadający już naramiennik. Warunkiem przyznania naramiennika jest zakończenie próby wędrowniczej (tryb normalny) lub ukończenie warsztatów wędrowniczych (dla instruktorów pracujących z wędrownikami). Próbę wędrowniczą należy przejść przed stopniem harcerza orlego. Osoby wstępujące do harcerstwa w wieku wędrowniczym najczęściej łączą próbę wędrowniczą z próbą harcerza.

Wspomnień ciąg dalszy...


Znów się rozpiszę, ale cóż ...skoro jest tyle do opowiadania:) W moim ostatnim opisie wspominałam swoje przyrzeczenie... teraz większą wagę przyłożę do innych wydarzeń:) Jak już powiedziałam wcześniej wyjazdów zaliczyłam wiele, teraz chciałabym opowiedzieć o moich i innych zabawnych i mniej zabawnych przygodach. Może zacznę od HSMK (hufcowa szkoła małej kadry), która organizowana jest co roku w naszym hufcu by kształcić młodą kadę na zastępowych i przybocznych:) Wiele się na niej działo, ja i dh Ania też pojechałyśmy tam szkolić się na zastępowych. Nauki było tam wiele, cały wyjazd to łącznie  9 dni z przerwą na szkołę:) Wiedza była prawie z wszystkich dziedzin: finkcje, zasady dobrej zbiórki, terenoznawstwo, psychologia, stopnie harcerskie, struktura ZHP, pisanie konspektów, kart próby itd... Całość kończył test, który decydował o tym czy zdamy na patent czy nie. W ciągu naszego wyjazdu wiele się wydażyło... :) Mieliśmy grę terenową w lesie... z której ja oczywiście wracając zgubiłam mapę z drogą powrotną i razem z druhenką z młodszej drużyny, która zaufała mojej orientacji w terenie, długo błądziłyśmy po polach xD. Wieczorem były kominki na których druh komendant opowiadał piękne historie - pozwólcie, że napiszę tu jedną z nich, gdyż daje ona nam piękną naukę -
TAJEMNICA RAJU           (http://jdh.harce.eu/historie/)
Po długim i bohaterskim życiu waleczny samuraj dotarł na tamten świat i został skierowany do raju. Był to człowiek bardzo ciekawski, zapytał więc czy może rzucić okiem także na piekło.
Anioł spełnił jego prośbę i zaprowadził go do piekła.
Znaleźli się w ogromnym salonie, którego środek zajmował stół zastawiony obficie różnymi potrawami i kuszącymi smakołykami. Lecz siedzący wokół stołu biesiadnicy byli wychudzeni, bladzi i tak przypominali szkielety, że aż litość brała.
- Jak to możliwe? – zapytał samuraj swego przewodnika. – Przecież mają tutaj tyle darów Bożych!
Widzisz, każdy dostaje dwie pałeczki, które mają służyć do jedzenia zamiast sztućców. Sęk w tym, że te pałeczki maja ponad metr długości i trzeba je koniecznie trzymać za sam koniec. Jedynie w ten sposób można wkładać sobie jedzenie do ust.
Samuraj zadrżał widząc jak straszliwa kara dotknęła tych biedaków, którzy mimo wszelkich starań, nie mogli włożyć do ust ani okruszynki.
Nie chciał widzieć już nic więcej i poprosił, by szybko wrócili do raju.
Tam czekała go niespodzianka. Raj był salonem identycznym jak piekło.
Wokół takiego samego stołu tłoczyło się również wielu ludzi, a smakowite potrawy tak samo wspaniale wyglądały.
Nie były to jedyne podobieństwa: wszyscy biesiadnicy mieli identyczne metrowe pałeczki, które należało uchwycić za koniec, by donieść jedzenie do ust.
Istniała jedyna różnica: tutaj ludzie siedzący wokół stołu byli pełni radości i wyglądali na dobrze odżywionych.
- Jak to możliwe? – zapytał samuraj.
Anioł uśmiechnął się i wyjaśnił:
- W piekle każdy stara się nabrać jedzenie i włożyć je do własnych ust, ponieważ całe życie myślał o sobie. Tutaj jest inaczej każdy chwyta pokarm pałeczkami, a potem niesie go do ust sąsiada siedzącego naprzeciwko...

Prócz tego śpiewaliśmy i świetnie się bawiliśmy przy dźwiękach gitary. W nocy przed ostatecznym sprawdzianem, kiedy wszyscy jeszcze pod śpiworami powtarzali wiadomości, druhowie wpadli do naszego pokoju...hmm klasy : ), rozdali testy i powiedzieli, że też będą brane pod uwagę przy końcowym ocenianiu naszych umiejętności... hmm pytania były bardzo zabawne i wręcz dziwne np. O czym marzy druh oboźny...Na rozwiązanie było tylko 20 sekund. Później okazało się jednak, że testy nie będą brane pod uwagę :) Ostateczny test był trudny ale zdali prawie wszyscy.
  
 
 (zdj po otrzymaniu patentów - po 2.00 w nocy..)


Ja jeszcze z moim niepowtarzalnym talentem do gubienia rzeczy cały czas występowałam na apelach, by je odzyskać, w końcu moich rzeczy było tyle iż nie skończyło się na lemurkach, barankach itd. lecz kara była wielka miałam być 24 godziny na dobę na usługi druha kwatermistrza. Mimo wszystko było zabawnie:) Nasze patenty rozdali nam ok. 2.00 w nocy przebudzeni w szybkim tempie ubraliśmy się w mundury i każdy pojedynczo podążał za świeczkami prowadzącymi na sale gimnastyczną gdzie druhowie z druhną komendantką na czele z komendantem hufca rozdawali patenty :D

Kolejnym większym wyjazdem hufcowym ostatnich czasów buło Zimowisko, które odbyło się (2-5.02.2012), było zimno... ale cóż.. Podzielono nas na pokoje według wieku i każdy pokój był jedną drużyną dla której musieliśmy wymyślić nazwę, zastępy, plakat i piosenkę - obrzędowość... pokaże zdj. prezentacji poszczególnych drużyn:
 

    
  
   
  
Oczywiście najwięcej radości przysforzyła nam drużyna ACTA swą zabawną nazwą. Kolejne dni mijały nam świetnie, ja znów pogubiłam rzeczy. Tym razem kara była gorsza... miałam pozaścielać wszystkie materace ze śpiworami (łącznie ich było ok 80!) to było wyczerpujące doświadczenie... W nocy zaliczyliśmy po raz II chrzest biszkopta... oto jedno zdj z niego -
jeden.. przerażający.. hehe punkt:) -
 
Była dyskoteka, oprócz tego na której wszyscy najlepiej bawili się do włączonej przez przypadek przez druha komendanta piosenki z bajki Gumisie XD. Więcej o tych wyjazdach kiedy indziej bo już późno... ja jutro do szkoły niestety, a tak w ogóle ode mnie i od dh Ani najlepszego z okazji walentynek! serce
(by dh Gabi)